Miesiąc temu napisałam co nieco o swoich planach. Jakby nie było, cały czas je realizuję. Najbliżej finiszu był do tej pory scenariusz do Klanarchii. 17 000 znaków jednak prawdopodobnie wyleci do kosza. Jest ku temu kilka powodów. Być może po prostu nie potrafię spisać scenariusza dla szerszego grona odbiorców. A może spróbuję przeanalizować problem.
Scenariusz pisany a sesyjny
Podstawową różnicą między jednym a drugim jest to, że scenariusz sesyjny układam pod konkretną drużynę. Być może ma tu też spore znaczenie sposób w jaki prowadzę przygody. A są one liniowe, choć gracze tego raczej nie odczuwają. Są wydarzenia, które tak czy inaczej się wydarzą (chyba, że gracze mi wywrócą fabułę do góry nogami, a to się raczej nie zdarza), natomiast resztę zazwyczaj wymyślam na bieżąco. Stąd najpewniej bierze się trudność z dokładnym opisywaniem danych scen.
Po drugie scenariusz sesyjny piszę pod konkretnych ludzi i konkretną drużynę. W scenariuszu pisanym dla ogółu ciężko jest przewidzieć co będzie danych ludzi rajcowało, albo jak zareagują w danej sytuacji. Do tej pory popełniłam 2 scenariusze dla ogółu (wytrwali spokojnie znajdą je na sieci). Oba opisują tylko wydarzenia, na które gracze nie mają wpływu. Podobnie spisałam ten do Klanarchii. Jednak jak miła dusza mi powiedziała jest krótko mówiąc "do dupy", bo brak tu miejsca dla graczy (dziękuję Furiathowi). U mnie gracze i tak znaleźliby co nieco do roboty, jednak przecież nie każdy MG prowadzi w taki sposób jak ja.
Ponieważ nie potrafię pisać scenariusza "dla ogółu", spróbuję spisać go jak dla konkretnej drużyny. Od czego więc zacznę? Od stworzenia drużyny i kart postaci wirtualnych graczy. Następnie spojrzę na scenariusz w nowym świetle, czyli akcję scenariusza przekonwertuję na "wirtualnych" graczy. Połączy się to zapewne z przemieszaniem scen i innym podejściem do tematu. Tak podana całość powinna być zjadliwa "dla ogółu", chociaż zmniejszy się uniwersalność samego scenariusza.