poniedziałek, 3 października 2016

Planszówkowe podsumowanie miesiąca

Niektórzy prowadzą podsumowania tygodniowe bądź miesięczne w co ciekawego ostatnio grali/czytali/oglądali. Może też by coś takiego poprowadzić? No bo czemu nie? A przynajmniej będzie w miarę regularnie i ciekawie. Podsumowanie czas więc zacząć.

 



Wrzesień zaczęłam bardzo ciekawie, bo Cry Havociem. Giera mocno promowana przez Portal i w polskiej wersji juz dostępna w sklepach. Jedni narzekają, inni chwalą. A ja może porównam do drugiej gry wydanej przez Portal - Blood Rage, które też w tym miesiącu w końcu poznałam. W obu grach bijemy się na określonym, ograniczonym obszarze planszy. W obu mamy tłuc przeciwników i przejmować terytoria. Jednak jak dla mnie obie gry mają tyle wspólnego co Jungle Speed i Dobble - niby w obu potrzebny nam refleks i spostrzegawczość, a jednak są zupełnie inne.

Pierwszą znaczącą różnicą między Blood Rage a Cry Havoc są frakcje. W tym pierwszym zaczynamy wszyscy z tego samego miejsca i w trakcie gry klany zaczynają się różnicować. W Cry Havocu od razu mamy mocno różniące się frakcje, a więc od razu musimy wymyślić jak wycisnąć z danej armii jak najwięcej. Pod tym względem Cry Havoc bardziej podobny jest do Neuroshimy HEX (i nawet kolory frakcji są podobne, jak mi ktoś zwrócił uwagę).

System walki także jest inny i nie będę się wypowiadać który lepszy. Na pewno w Cry Havocu możemy bardziej pobawić się walką i pomimo przegranej zgarnąć dany teren dla siebie. W Blood Rage albo zwyciężamy albo giniemy. Tak zupełnie zero-jedynkowo.

Podsumowując te dwie gry - chyba wolę Cry Havoca. Trzeba trochę więcej kombinować, a to lubię. No i nie trzeba znać stosu żetonów przeciwnika jak NS HEX.


Małe gry też są bardzo przyjemne. I spokojnie mogę polecić tu kilka tytułów, np. Serce Smoka, wydane przez Galaktę. Pomimo koszmarnej okładki, sama gra prezentuje się naprawdę ładnie i graficznie nasuwa skojarzenia z cyklem Anne McCaffrey o Smokach z Pern. Same zasady też są banalnie proste, zwłaszcza, że wszystko jest pokazane na planszy. Jeśli szukacie gry na 2 osoby, to polecam.


Drugą małą gierką, która bardzo mi spasowała jest Gra o Tor. Pomimo tytułu, który jasno sugeruje podpięcie się pod znany serial, nie ma nic z nim wspólnego. No, może poza niektórymi grafikami, które są mrugnięciem oka w naszą stronę. Gra wymaga kombinowania, przeszkadzania innym i takiego działania, by inni nam za bardzo nie zaszkodzili. Sprawdźcie, bo warto. A najlepiej od razu kupcie, bo droga nie jest.


Ponownie też w tym miesiącu zawitaliśmy do Klasztoru w Abbey, gdzie szukaliśmy mordercy pewnego mnicha. Zabawa jak zawsze przednia, a przy tym uczę się wciąż zadawać właściwe pytania. W sumie do tej pory mnie dziwi, dlaczego jeszcze nikt tej gry nie wydał po polsku? Ja wiem, że do Mystery of the Abbey Rebel udostępnił spolszczenia, ale fajnie by było mieć po prostu całość w pl. Gra niby ma już swoje lata, ale ani oprawa graficzna, ani mechanika się nie zestarzały.


A jak już wnosić trochę prywaty (no bo przecież ten blog jest mój własny, prywatny), to już niedługo premierę będzie miała mała karcianka Ragers: Champions of the Arena. Polecam sprawdzić, bo jest naprawdę prosta i pięknie zilustrowana. Testowałam i troszkę popchnęłam autora, by szedł ją wydawać. Jak widać, czasem się udaje.

Poza tym cieliśmy w Tajniaków (sic!), Callisto, Eminent Domain, Taluve (przypomniałam sobie przy okazji jaka to ładna gra), Karaluszka Kłamczuszka (taki staroć, a ja dopiero teraz zagrałam), Kobayakawa, Listy z Whitechapel, Metropolię (lubię!), Intrygantów, Naszyjnik Królowej, Shinobi Assasins i SOS Titanic.

Czyli podsumowując - we wrześniu zagrałam w 18 różnych tytułów z czego 9 nowych. Ogólnie jak na razie zaliczyłam w tym roku 71 nowych tytułów wydanych, bo ile nie wydanych w ramach testów, to nawet nie liczę.

P.S. Z racji, że to mój blog, to przestałam się przejmować poprawnością językową i wtrącam wszelkie moje gwarowe przyzwyczajenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz