sobota, 9 grudnia 2017

Scythe - spostrzeżeń słów kilka

Cykl ilustracji Pana Jakuba Różalskiego przedstawiający alternatywny"Świat 1920+" zna prawie każdy, a przynajmniej kojarzy. Są to ilustracje jednocześnie piękne, realistyczne pomimo mało szczegółowej kreski, o niesamowitym wręcz klimacie. Przywodzą na myśl stare obrazy przedstawiające pejzaże i ludzi przy ich codziennych czynnościach. A ponieważ cykl cofa nas o blisko sto lat, obrazy stają się bardzo inspirujące i działające na wyobraźnię, zwłaszcza, że powiązane są blisko z historią Europy, choć tą alternatywną, Znajdziemy tu odniesienia do prawdziwych postaci (jak chociażby niedźwiedzia Wojtka), do wyglądu wojska, scenki rodzajowe.

Scythe

I tak wyszło, że piękne ilustracje zainspirowały twórców do stworzenia gry planszowej w realiach wykreowanego uniwersum. W ten sposób powstała jedna z najładniejszych gier planszowych. Co jednak warto dodać, nie tylko urodą wabi ta gra graczy, bo nie dość, że ładna to w dodatku grywalna, a nawet powiem więcej bardzo dobra gra z tego wyszła.

Gra wyszła na Kickstarterze, gdzie mogliśmy dostać mnóstwo dodatków, od metalowych monet zacząwszy, na modelinowych znacznikach zasobów skończywszy. Wiele dobra jest w pudełku, a sama gra przekonuje do siebie wciąż nowe rzesze graczy.

Owszem, z początku pojawiło się trochę narzekaczy, którzy myśleli, że ta gra będzie czymś innym niż jest w istocie. I cóż, można rzeczywiście patrząc na ogromną planszę, świetne figurki zarówno mechów, jak i bohaterów, karty walki odnieść wrażenie, że będzie to gra przede wszystkim strategiczna, tzw. area control. I takiego oczekiwania z pewnością zderzyły się z twardą ścianą, gdyż Scythe jest przede wszystkim grą... ekonomiczną. Na planszy widać wyścig po kolejne zaszczyty,  widać zbrojenie się, zbieranie surowców, rozbudowę armii, ale wszystko to jakby podczas zimnej wojny, na pokaz, stroszenie piórek i odstraszanie. Bo walki wcale nie są tu aż tak opłacalne. Ba, nieraz nie opłaca się wdawać w walkę, gdy już niewiele nam brakuje do dostania gwiazdki za siłę militarną. Więc w istocie srożymy się, pokazujemy jak mocne i rozbudowane mamy siły, ale po to by móc spokojnie osiągnąć kolejny swój cel.

Sercem gry jest ekonomiczny silniczek, za każdym razem trochę inny, wymagający od nas trochę innej ścieżki do zwycięstwa. Przy czym musimy go rozkręcić na tyle, by przed innymi uzbierać jak najwięcej hajsu. Bo w tej grze wszystko przeliczamy na pieniądze i to one są wyznacznikiem zwycięstwa w grze.

Wielkim plusem planszowego Scythe jest również prostota zasad. Choć nie jestem mistrzem, to nieraz już tłumaczyłam grę, i na szkółkach i przed turniejem, i powiedzieć wypada, że choć gra nie należy do łatwych pod względem wybrania odpowiedniej ścieżki zwycięstwa, to jednak zasady są bardzo proste. Jest to kolejna gra z cyklu "easy to play, hard to master". A w związku z tym, jest to też jedna z nielicznych gier, której zasad nie potrzebuję sobie przypominać przed rozgrywką.

Kilka słów na koniec

Podsumowując - każdy fan rozbudowanych gier powinien chociaż powinien raz zagrać w tą hybrydę gry ekonomiczno-strategicznej, będącej jednocześnie wyścigiem, kto pierwszy osiągnie jak najwięcej celów. Bardzo dobra gra i serdecznie Wam ją polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz