niedziela, 20 lutego 2011

Syndrom przejścia

Przyszedłem. Inni też przyszli. Czekamy. Mamy przejść na DRUGĄ STRONĘ, lecz nie przyszedł jeszcze TEN, który ma nas TAM zaprowadzić. Czekamy z niecierpliwością. Mniemy w dłoniach nasze ŻYCIORYSY. Czy będą one dobre? Czy pozwolą nam na przejście na TAMTĄ stronę? Czy TEN, na którego czekamy, je zaakceptuje? Mniemy dowody tych, którymi chcemy TAM być. Papier jest mokry od potu na naszych dłoniach. Ołówek ściera się z kartki. Trzeba było pisać długopisem. Gorączkowo poprawiam każdą literę, ale ostrożnie, by nie zniszczyć tego mego dokumentu. Krytycznie przyglądam się ŻYCIORYSOWI i KARCIE. Czy na pewno zadowolą naszego MISTRZA? Nie, nie dopuszczam do siebie innej możliwości. Przecież zrobiłem wszystko według jego wskazówek i wspólnych ustaleń. Patrzę na innych. Chyba myślą o tym samym. Uśmiechają się do mnie nerwowo. Ktoś wygląda przez okno. Reszta też się niecierpliwi. A jeśli nie przyjdzie? Jeśli nagle zadzwoni telefon, że jednak nie może, że nagła sytuacja i jednak GO nie będzie? Nie, nie mogę nawet o tym myśleć. Proszę, niech tak się nie stanie... Jest! Właśnie wysiadł z tramwaju! – krzyczy ten przy oknie. Wszyscy odetchnęli z ulgą. A jednak! Dziś, już za chwilę TAM się znajdziemy! Dzwoni domofon. Wszyscy rzucają się w jego kierunku. Otwierają drzwi – słychać kroki na schodach. To ON! Nasz MISTRZ! Idzie! Nareszcie tu idzie! W końcu go widzimy. Uśmiecha się do nas. Przeprasza za spóźnienie. Uciekł mu autobus. Mówimy, ze nic się nie stało. Otaczamy go. Ktoś zamknął drzwi. Pytamy czy chce coś do picia? A może do jedzenia? Z uśmiechem potrząsa przecząco głową. Odprowadzamy go do pokoju gdzie ma nastąpić PRZEJŚCIE. Zamykamy się tam i siadamy wokół NIEGO. Wyciąga swoje notatki. Po chwili zaczyna sprawdzać nasze KARTY i ŻYCIORYSY. Wszyscy czekają w napięciu. Kiwa głową, uśmiecha się lekko. Tak, spodobało mu się! Zwraca uwagę na kilka szczegółów, ale to już nieważne! To już tylko drobna korekta. Wszyscy zostali zaakceptowani. Możemy PRZEJŚĆ na DRUGĄ STRONĘ. Nareszcie. Wśród ogólnej radości MISTRZ rozciąga wokół nas początek OPOWIEŚCI. OPOWIEŚCI, której jesteśmy głównymi bohaterami. Nareszcie. Nareszcie PRZESZLIŚMY...

2 komentarze:

  1. Napisane świetnie, ale troszeczkę zacząłem się bać. Chyba czas iść na odwyk ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja: Dzień dobry, nazywam się Maciek "Lasard" i jestem roleplayowcem od 4 lat!
    Reszta: Cześć Maciek!

    Narmo czas się przyłączyć do spotkań AR*! :P

    *Anonimowych Roleplayowców.

    OdpowiedzUsuń