Jest na rynku bardzo dużo gier (czy to planszowych czy fabularnych) osadzonych w znanych i lubianych (w większości nie przeze mnie) uniwersach. I to o czym zamierzam napisać dotyczy przede wszystkim mojej osoby i gier fabularnych, to i jednak kilka planszówek też odnajdzie tu swoje miejsce.
Gry fabularne
|
żródło: wikipedia |
Czy znacie Dzikie Pola, Zew Cthulhu, Warhammer 40.000, Star Warsy czy inne Star Treki? Z wszystkich tu wymienionych grałam zaledwie w Dark Heresy i Star Warsy. Choć tego ostatniego to nie wiem czy można zaliczać, bo zaledwie kilka sesji. Narmo ma pewną awersję do znanych uniwersów. A tym większą, im bardziej są one znane. I choć z chęcią zagrałabym, w któryś z powyższych systemów, a nawet w kilka miałam okazję pograć, to jednak nigdy się na to nie zdecydowałam. Skąd ta niechęć?
Bo są to dobrze znane uniwersa i mają swoich zagorzałych fanów. Fanatyków wręcz.
|
źródło: polter |
Bo co za przyjemność grać w Dzikie Pola z członkami bractwa rycerskiego, którzy wytykać ci będą każdy błąd historyczny, a i trylogię Sienkiewicza znają na pamięć (a Narmo jakoś nie przepada)? Jak grać w Warhammera 40.000 gry nie zna się świata, nie grało na kompie w żadną z gier, a bitewniaka zna się z widzenia i to pobieżnego? Jak grać w Star Warsy, którymi się nigdy nie jarało z ludźmi uważającymi je za świetne filmy?
Nie grałam w tych uniwersach, bo nie znam świata. Bo nie chce popełnić gafy i zepsuć innym gry. Bo nie chcę, żeby MG miał ze mną tylko kłopot, gdy nie załapię jakieś oczywistej dla fana zahaczki. Albo pomylę osoby ważne dla świata, nie skojarzę faktów czy inaczej mówiąc będę kulą u nogi i totalnym nieogarem.
Gry planszowe
|
żródło: allegro |
Z grami planszowymi jest o tyle kłopot, że te na licencji często są po prostu słabe. Choć jest kilka chlubnych wyjątków. I są też gry, które byłyby słabe, gdyby nie uniwersum, w którym są osadzone. Takim tytułem jest chociażby w mojej opinii BattleStar Galactica. I jest tym nudniejsza w im bardziej zajawionym towarzystwie gracie. Naprawdę, zamykanie kogoś w więzieniu tylko dlatego, że w serialu był cylonem, to dla mnie lekka przesada. Owszem, Narmo obejrzało cały serial i bardzo mu się podobał, ale drugi raz na razie mi się nie chce. I tak samo nie mam ochoty przerabiać gry na serial. Już bym wolała sesję zagrać. Bo bez otoczki serialu BSG jest bardzo przeciętną grą.
|
żródło: rebel.pl |
Podobnie jest z Ank-Morpork. Jeśli ktoś nie czytał książek, to traci bardzo dużo fanu z gry. A tych książek jest multum i nie każdy jest czytaczem, tak samo jak do każdego trafia humor Pratchetta. A gra (teraz wychodzi jej wznowienie w innym świecie, bo spadkobiercy Pratchetta nie przedłużyli licencji) jest ok, choć tyłka nie urywa.
Chlubnym wyjątkiem jest tu Chaos w Starym Świecie. I choć czuć, że ta gra ma już swoje lata, to dalej potrafi wciągnąć ludzi, którzy o świecie Warhammera nie mają pojęcia. Czy jest to najlepsza gra na świecie jak twierdzi Piotrek z GameTrolla? Tego bym nie powiedziała. Nie zmienia to faktu, że jest bardzo przyjemna.
Podsumowując
Jakie jest więc wyjście z sytuacji, gdy chcielibyśmy zagrać w grę, która jest osadzona w kultowym uniwersum? W sumie to dwa. Albo mocno wgryźć się w uniwersum, by nie popełniać gaf (co może być dość trudne, gdy temat w ogóle cię nie interesuje) albo grać z osobami na tym samym poziomie ogarnięcia tematu.
Ok, można jeszcze grać nieogarem i liczyć na to, że MG w razie czego poprowadzi cię za rękę, a pozostali gracze wybaczą błędy. I choć w planszówkach byłoby to jeszcze do przeskoczenia, tak nie wyobrażam sobie takiej sytuacji na sesji, dołączając do mocno ogarniętej ekipy.
P.S. Do napisania tej notki zainspirował mnie
ten wpis.
Nie. Wyjście jest jedno. Wystarczy grać z normalnymi ludźmi, a nie idiotami, którzy wszystko robią jak od sztancy. Warhammer 40k to cholernie pojemne uniwersum. Jasne, tolerancja i otwartość są grzechami karanymi śmiercią, a bohaterowie to ideowi i religijni naziści - a system jeszcze potwierdza, że taka postawa jest w tym świecie dobrem - ale mnogość planet i możliwości tworzenia własnych są tak wielkie, że nie trzeba się zamykać w schematach z książek czy gier. To samo jest ze Star Wars, można spokojnie odpalać gry z zielonymi ludźmi. Wystarczy odrobina oleju w głowie i nie stawianie ich w sytuacjach, których kontekstu nie są w stanie zrozumieć.
OdpowiedzUsuńTo nie jest problem istniejących i kultowych settingów, tylko głupich ludzi, którzy w tych settingach prowadzą.
Tylko, że parafrazując zdanie Autorki: "Bo co za przyjemność grać w Dzikie Pola z członkami bractwa rycerskiego, którzy wytykać ci będą każdy błąd historyczny, a i trylogię Sienkiewicza znają na pamięć", dla niektórych znawców danego settingu to żadna przyjemność grać z kimś zielonym i unikanie stawiania ich w sytuacjach, których kontekstu nie są w stanie zrozumieć. Bo oni akurat chcieliby się pobawić hermetycznymi nawiązaniami. Czy nawet odtworzyć schemat z książki czy gry, bo dlaczego nie? Jeśli akurat ich to bawi, a w końcu do tego służą gry, do zabawy, co nie? Czemu każda Twoja wypowiedź na dowolny temat okołoerpegowy musi się sprowadzać do tego, że ludzie, którzy lubią sposób grania, który Ciebie nie kręci, to idioci? Zwłaszcza, że Autorka tekstu takiego problemu nie ma - najwyraźniej przyjmuje, że jakaś rozgrywka może być nie dla niej i to nie czyni z grających idiotów. Bardzo słuszna postawa, w odróżnieniu od Twojej.
OdpowiedzUsuńJak ktoś chce się bawić hermetycznymi nawiązaniami, to nie zaprasza na sesję osoby, która nie może ich zrozumieć i wprowadzi zastój w kluczowym momencie. A jak zaprasza, to luzuje i powoli wprowadza nowicjusza w uniwersum. Proste. Znowu wykręcasz kota ogonem, bo clou notki nie jest czy ktoś lubi się bawić hermetycznie, ale to, że nie potrafiąc dostosować swojej gry do osób dopiero wchodzących w zagadnienie, odpycha ich od jakiejkolwiek gry w tych światach - jak Autorkę. Albo doprowadza ich do błędnych wniosków, że trzeba ostro wgryźć się w uniwersum, lub szukać ludzi na podobnym sobie poziomie wiedzy (nie, nie trzeba, wystarczy nie grać z idiotami). To jest temat tej notki, a nie to, czy ktoś lubi się bawić w hermetyczny sposób i jaka jest postawa wobec takiej gry. Jeśli ktoś lubi motywy zrozumiałe dla wąskiego grona, ale zaprasza na sesję osobę nie będącą w temacie i oczekuje, że flow gry nie ucierpi - oraz ma problem gdy zielony gracz spowalnia grę uczciwym pytaniem o co chodzi - to bezsprzecznie jest idiotą. Jak mówi wprost, że oczekuje dużej wiedzy i orientacji w temacie, oraz że nie przyjmie na sesję nowicjusza, bo tak się lubią bawić, to jest rozsądnym i uczciwym erpegowcem. Bo gry służą do zabawy właśnie, a nie wprowadzania świeżych graczy w zakłopotanie i lęki, że będzie się kulą u nogi, nieogarem, popełni gafę i zepsuje grę.
OdpowiedzUsuń"bo clou notki nie jest czy ktoś lubi się bawić hermetycznie"
OdpowiedzUsuńW swoim pierwszym poście nijak nie zasugerowałeś, że chodzi o sytuację "zapraszam nowicjusza i mam pretensję, że się nie zna", tylko, że "zamykanie się w schematach z książek i gier" to oznaka idioty. I właśnie do tego się odniosłem pisząc, że to, że fani chcą się bawić "hermetycznymi nawiązaniami" (właśnie do tych "schematów"), to nic złego. Odpowiadałem na Twojego posta.
Zresztą, ciągniesz temat, pisząc:
"Albo doprowadza ich do błędnych wniosków, że trzeba ostro wgryźć się w uniwersum, lub szukać ludzi na podobnym sobie poziomie wiedzy (nie, nie trzeba, wystarczy nie grać z idiotami)"
Czyli wg Ciebie jedną z cech "Nie bycia idiotą" jest nie wymaganie wgryzania się w uniwersum - czyli ci, co wymagają, to idioci). Nie odwracam kota ogonem, tak to wygląda. Co ciekawe, w innym miejscu stwierdzasz, że jeśli fani od początku zaznaczą, że wymagają wiedzy, to jest OK, co jest sprzeczne z tym powyżej.
Poza tym, czy to ja doszukuję się na siłę w notce rzeczy, których tam nie ma? "Bo nie chce popełnić gafy i zepsuć innym gry. Bo nie chcę, żeby MG miał ze mną tylko kłopot, gdy nie załapię jakieś oczywistej dla fana zahaczki". Nie ma tam napisane, że jacyś "idioci" przymuszają Narmo do grania w SW, a potem mają pretensje, że mówi "robot" zamiast "droid". Po prostu Narmo nie pisze się na grę w SW, właśnie po to, by nie psuć fanom zabawy (przynajmniej tak to rozumiem).
"To jest temat tej notki, a nie to, czy ktoś lubi się bawić w hermetyczny sposób i jaka jest postawa wobec takiej gry"
Mi się wydaje, że tematem notki jest "Dlaczego nie mam ochoty grywać w gry w znanych uniwersach", a nie "Dlaczego mam pretensje do ludzi, którzy grywają w znanych uniwersach, że nie chcą się do mnie dostosowywać". Narmo nie mówi, że ma jakiś problem i żal, że nie chcą "obniżać progu wejścia", wręcz przeciwnie, stwierdza, że nie chce im przeszkadzać w zabawie swoją nieznajomością uniwersum. Wydaje mi się, że na siłę doszukujesz się jakiegoś konfliktu.
"że nie potrafiąc dostosować swojej gry do osób dopiero wchodzących w zagadnienie, odpycha ich od jakiejkolwiek gry w tych światach - jak Autorkę"
No to odpycha i co z tego? Nie potrafiąc, albo zwyczajnie nie chcąc. RPG to zabawa, a nie działalność misjonarska czy dydaktyczna (na ogół) i ktoś może sobie zechcieć zagrać w przygodę pełną nawiązań do 15 tomu przygód mistrza Jedi Bajobongo z Expanded Universum, a nie wprowadzać nową osobę w uniwersum. I nie ma takiego obowiązku.
A jak oczekiwania się rozmijają, to zawsze można zrezygnować z tej konkretnej rozgrywki, albo nawet z grania z tymi konkretnymi ludźmi. Bez uznawania ich za idiotów. Po prostu. "Czego innego oczekuję, ta gra nie sprawia mi przyjemności, poszukam czegoś innego, po co mam na siłę męczyć siebie i Was, udanej zabawy". Serio, da się tak.
IMHO dla mnie idioctwem byłaby sytuacja odwrotna. Gdy ktoś siada do gry z fanami albo znawcami tematu, a potem zżyma się "Czego się czepiacie, rzucacie jakimiś hasłami, wymagacie nie wiadomo jakiej wiedzy, nie znam uniwersum i co, powinniście się dostosować".
*popcorn*
OdpowiedzUsuńCzuję się zainspirowana byciem inspiracją ;)
Ad planszówki:
Jak się można domyślić nie zgadzam się z tym, że BSG jest "słabe, gdyby nie uniwersum, w którym [jest] osadzone". Gdyby odrzeć grę z fabularnego tła i wrzucić ją w randomowy, nieznany setting, wciąż jest to gra rozsądnie wyważona mechanicznie (* wliczając dodatki) i interesująca - ...polubiłam ją nie znając uniwersum. Natomiast zgodzę się, że nie każdemu spasuje, tylko że jest to bardziej kwestia preferencji gracza.
Z podobnych przypadków planszówek kojarzy mi się Diuna, w którą grałam w oryginale jako w Diunę, a która jest podobno niemalże 1:1 przeniesiona mechanicznie w grę Rex: Final Days of an Empire (w nieznanym mi uniwersum TI) - i która ma podobnie dobre opinie jak oryginał (7.6 przy 4.9K ocen w Diunie do 7.1 przy 3.7K ocen w Rexie) - z tą różnicą, że data wydania Diuny to 1979 i baaardzo cięzko o dostępność - jedyne egzemplarze, które kojarzę, to samoróbki, więc jak ktoś już miał okazję zagrać i ocenić to raczej był zajawiony.
I Diuna/Rex też nie jest dla każdego, tak samo jak Gra o tron czy wymieniony przez Ciebie Chaos w Starym świecie - ja sama do tych gier już nie siadam, stwierdziwszy, że to rodzaj politykowania, konfrontacji i asymetrii który mi nie pasuje. Podobnie jak Runewars na przykład - które mnie olśniło elementami mechaniki i zgraniem ich. Potrafię docenić design gry, widząc, że nie jest to gra dla mnie :)
@Ankh-Morpork, również doceniam tę grę nie znając praktycznie Pratchetta (przeczytałam ze dwie książki i nie ciągnie mnie dalej). Jak to ujęłaś, jest ok - tym bardziej ok dzieki uniwersum i mechanice, która czyni go IMO gatewayem.
Ad. RPG:
"Nie grałam w tych uniwersach, bo nie znam świata. Bo nie chce popełnić gafy i zepsuć innym gry. Bo nie chcę, żeby MG miał ze mną tylko kłopot, gdy nie załapię jakieś oczywistej dla fana zahaczki. Albo pomylę osoby ważne dla świata, nie skojarzę faktów czy inaczej mówiąc będę kulą u nogi i totalnym nieogarem."
+1. Totalnie powód, dla którego gram fabularnie tylko w jednym jedynym uniwersum, które znam dobrze ^^ Dochodzi do tego jeszcze mój własny dyskomfort, gdy nie ogarniam uniwersum i przez to nie wiem, jak właściwie moja postać powinna się zachować.
Ale z drugiej strony, grałam w tymże uniwersum z ludźmi, którzy ogarniali słabiej / zerowo. W paru przypadkach MG nadganiał (zdawał sobie sprawę z różnicy poziomu znajomości uniwersum wśród graczy - więc np. wyjaśniał na boku jeśli postać gracza powinna coś kojarzyć), w paru sama fabuła pozwalała na niewielką znajomość świata (postać z amnezją, z izolowanej społeczności itp.). Przy odpowiednim podejściu graczy to nie jest problem. Tylko właśnie, podejście.
Jakbyś kiedyś chciała zagrać w Stargate'y, daj znać ;)