Oto trzecia już część klanarchiowego opowiadania, a druga rozdziału na podstawie przygody "Apostołowie Jedynego" i zapewne nie ostatnia. Cóż, tu się działo naprawdę dużo i chyba nie jesteśmy nawet w połowie tych wydarzeń.
Dobrze znana okolica przywodziła na myśl wspomnienia. Zwłaszcza dla Azraela miejsce to było szczególne - wydarzenia jakie rozegrały się przy kapliczce odcisnęły trwałe piętno na jego życiu. Podobnie jak wtedy przybył tu wraz z Krasusem i Kainem, lecz tym razem w zupełnie innym celu. Po niewielkim przybytku Jedynego pozostała tylko sterta kamieni. Naprzeciw nim wyszedł Eryk z klanu Wyrma. Rytualiści przywitali się krótko, a soldat nie omieszkał przyjaźnie klepnąć syna Metropolity po plecach.
Smród krwi, kału i moczu jasno wskazywał, że wojownicy Wyrma nie patyczkowali się ze złapanym kultystą. Rozciągnięte i przybite do sąsiednich drzew jelita wisiały smętnie przywołując stada much i krążących nad głowami, kraczących padlinożerców.
Kultysta jeszcze żył i gdy patrol Egzolitów się zbliżył spojrzał na nich przekrwionym okiem.
- Znaleźliśmy torby z jakimiś pismami - Eryk wręczył żercy skórzaną sakwę.
- Zginiecie wszyscy. Moje męczeństwo nie pójdzie na marne - powiedział ledwo zrozumiale i wyzionął ducha.
~~*~~
Aneta wkroczyła do pokoju, w którym wspominali dawne dni. Jej wzrok był nieobecny, zapatrzony gdzieś w dal. Jej rozogniony wzrok skoncentrował się na mężu.
- Patrzący zza Ognistej Kurtyny chce połączyć się z wiernymi - jej głos brzmiał obco, wyprany z emocji - Kroczący Nocą wie jak zamknąć Kurtynę.
Gdy ostatnie słowo padło z jej ust, ciało stało się wiotkie. Przed upadkiem uchroniła ją błyskawiczna reakcja żercy, który w porę ją złapał. Nieprzytomna była blada niczym kreda.
Egzorcysta zerwał się na nogi.
- Poproszę o pomoc Rachelę - rzucił wybiegając.
~~*~~
Metropolitka wstała znad posłania, na którym leżała ciężarna. Gestem poprosiła ich, by poszli za nią. Gdy znaleźli się w jej prywatnych pokojach, Zębaty Chłopiec kierowany wiedźmiarską mocą Racheli przyniósł herbaciany napar.
- Powtórzcie jeszcze raz słowa, które wypowiedziała - poprosiła Metropolitka, a następnie zatopiła się w myślach z parującym kubkiem w ręku. Gdy padły ostatnie słowa Azraela, długo jeszcze trwała cisza, zmącona jedynie słabymi odgłosami codziennego życia toczącego się w siedzibie Egzolitów.
- Aneta jest pierwszą od długiego czasu, która otrzymała dar śniącej. Nie znam zbyt dobrze tej dziedziny. Ta przepowiednia mnie martwi.
- Ostatni raz taka sytuacja nastąpiła tuż przed bitwą o Katedrę Szkarłatnych Witraży - odezwał się cicho Kain.
- Ale przecież wybiliśmy kultystów do nogi! - przepatrywacz zgrzytnął zębami.
- Obawiam się, że jednak nie - głos Racheli uspokoił trochę soldata - Coraz częściej Wyrma informują o patrolach kultystów Jedynego widzianych na pobliskich ścieżkach. Niedługo może dojść do konfrontacji.
- A te pisma, które otrzymaliśmy od Wyrma? - egzorcysta wpatrywał się w ciemną powierzchnię naparu.
- Śniady nad nimi pracuje. Wstępnie może powiedzieć tylko, że dotyczą jakiś istot z mitologii Jedynego...
~~*~~
Nad Płaczące Jezioro przybyli późnym popołudniem. Technoklanyci od razu przystąpili od rozłożenia obozu nad jego brzegiem. Przepatrywacze technoklanu Cyrkla sprawdzili ponownie punkty orientacyjne na mapie Starożytnych. Egzolici patrzyli z pewnym niepokojem na kolejne sprzęty wypakowywane i składane przez sojuszników, lecz w końcu Metropolitka Rachela zgodziła się na tę wyprawę.
Gdy słońce zaczęło chować się za wierzchołkami gór, jezioro zaczęło delikatnie świecić. Z jego wnętrza wydobywała się delikatna, lekko fosforyzująca poświata.
- Jesteś pewny, że to nie sprawka jakieś demona? - zaniepokojony Krasus uczynił znak mający chronić przed sługami Ciemności.
- Jezioro wielokrotnie było sprawdzane pod tym względem - odpowiedział Azrael - Z całą pewnością ta poświata nie jest sprawką demona.
- To artefakt Starożytnych - odezwała się egzomistrzyni Kumiko, szefowa wyprawy.
- A co to za artefakt? - odezwał się żerca Kain.
- Według zapisów, jest to artefakt, który zbudował sam pierwszy Cesarz. Ponoć pomógł mu przeprowadzić z otworzyć po raz pierwszy wrota do Bezmiaru.
- To może lepiej go zostawić na dnie Jeziora?... - niepewnie zapytał soldat.
- Trzeba go zbadać. Może okazać się kluczem do zniszczenia Cesarza i ebionitów.
- A jak go wydostaniecie z Jeziora?
- Spróbujemy go wyciągnąć, a jeśli się nie uda, to osuszymy jezioro...
~~*~~
Kaina i Krasusa obudził szloch. Dźwięk niósł się po okolicy dochodząc jakby z powierzchni Jeziora. Obaj stanęli na brzegu.
- Czy ty widzisz to co ja? - zapytał soldat towarzysza.
W delikatnej poświacie Kain zauważył głaz znajdujący się pośrodku Płaczącego Jeziora. Na nim w cienkiej niczym pajęczyna szatce siedziała piękna młoda kobieta. Spojrzała w ich kierunku zapłakanymi oczami.
- Trzeba ją uratować – zdecydował żerca.
Przepatrywacz kiwnął głową potakująco. Obaj rozebrali się prawie do naga. Soldat przytroczył sobie do pasa jedynie sztylet. Obaj weszli do wody i ruszyli na pomoc potrzebującej.
~~*~~
Silne szarpnięcie obudziło Azraela. Zobaczył nad sobą poważną, pooraną bliznami twarz Kenji’ego.
- Czy twoi towarzysze często pływają po nocy? – zapytał technoklanyta.
Egzorcysta zerwał się na równe nogi. Do jego uszu dotarł odgłos przypominający szloch.
- Co to za dźwięk? Co masz na myśli?
- To jezioro przecież nazywa się „płaczące” – Kenji wzruszył ramionami – A twoi towarzysze z tego co widzę całkiem szybko pływają.
Azrael w mig stanął na brzegu jeziora i zaczął krzyczeć do Kaina i Krasusa, lecz ci nie dali znaku, że go w ogóle usłyszeli.
- Dlaczego ich nie zatrzymaliście?! Przecież tam na środku jeziora mogą być wiry wywołane przez ten wasz artefakt! Macie jakąś łódź? – oburzenie okazywane przez egzorcystę nie przystawało do rytualisty. Wyciągnął on jakiś fetysz i wpatrywał się w niego głęboko, wtem wbił szaleńczy wzrok w technoklanytę – Co z tą łodzią?!
- Nie mamy łodzi.
- Jak to nie macie łodzi?! Wybieracie się nad Jezioro bez łodzi?!
- Mamy pontony – odezwał się ktoś za plecami Kenji’ego.
- I teraz dopiero mówisz?! Musimy ich dogonić!
Ponton napędzany sprawnymi i pewnymi ruchami ramion Kenji’ego szybko dopłynął prawie na środek jeziora, gdzie zaplątani w wodorosty żerca i przepatrywacz próbowali płynąć dalej. Kaina udało się w miarę sprawnie obezwładnić i wciągnąć na łódź. Problemem natomiast okazał się Krasus, który sztyletem rozcinał zarówno wodorosty, jak i rzucone na niego liny. W końcu egzorcysta dźwignął wiosło i nim próbował obezwładnić przyjaciela. Sztylet wbił się głęboko w drewno. Rozbrojonego soldata zaraz ogłuszyło pióro wiosła.
- Zawieźmy ich na brzeg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz