piątek, 20 września 2013

7 Cudów Świata - recenzja

Mam na koncie już ponad pół setki partii w ten tytuł. Może więc czas na recenzję? Tym bardziej, że jest to jedna z moich ulubionych gier.

Wprowadzenie czyli krótki opis

7 Cudów Świata to gra, w której każdy z graczy posiada pewien zestaw kart, z którego wybiera jedną, by resztę przekazać sąsiadującemu graczowi. Gra składa się z 3 er, podczas których rozbudowujemy swoje miasto wznosząc kolejne budynki i kolejne poziomy naszego "cudu". Na koniec wygrywa osoba o większej ilości punktów zwycięstwa.

Temat i mechanizm

Jak wskazuje tytuł, gra ma opowiadać o starożytnych "Cudach świata". Miłe dla oka ilustracje na kartach i planszach cudów świetnie wiążą się z tematyką. Jednak podczas rozgrywki nie czujemy, że rozbudowujemy swe miasto, lecz raczej układamy specyficznego pasjansa. Tytuł również wskazywałby, że wybudowanie cudu jest jednym z ważniejszych celów gry. Jednak, jak wychodzi w praktyce, jego wybudowanie nie jest konieczne do wygranej. Także z jednej strony temat gry jest raczej umowny, lecz z drugiej strony bez niego mogłaby ona sporo stracić.

Surowce

Jedynym problemem w ogarnięciu zasad było zawsze przeforsowanie do świadomości nowych graczy, że tutaj zasoby po prostu mamy. Znaczy ani ich nie gromadzimy, ani nie tracimy (jeśli ktoś od nas coś kupi). Jak widać idea gromadzenia skarbów mocno zakorzeniła się w naszych głowach.

Kolejną sprawą jest dostępność surowców. Przy grze w 3-4 osoby praktycznie nie ma z tym problemów, bo jeśli nie my, to potrzebny nam surowiec mają nasi sąsiedzi. Ciekawiej robi się już w przypadku gry w większą ilość osób, gdy nagle okazuje się, że nie będziemy w stanie wybudować jakiegoś etapu cudu, z powodu braku surowców u siebie i sąsiadów (bo tylko z nimi możemy handlować). Przez to lubię grać w większą ilość osób - gra staje się mniej przewidywalna.

Taktyka nie strategia

7 Cudów Świata jest grą taktyczną. Dostajemy w danym momencie dany zestaw kart i kombinujemy co z niego wybrać, by uzyskać jak największe korzyści. Obieranie długoterminowych planów jest w tej grze zdradliwe. Często współgracze będą nam przeszkadzać w uzyskaniu przewagi w obranej przez nas drodze do zwycięstwa. Trzeba być elastycznym i przeliczać. Kalkulacje, która karta da nam na koniec większą przewagę, są w cenie. Stąd też czasem zdarza się, że niektórzy współgracze sporo się namyślają przed wybraniem kolejnej karty. Jednak są to przypadki odosobnione.

Trzeba zaznaczyć, że trochę inaczej wygląda gra w 3 a inaczej w 7 osób. Grając w 3-4 osoby wiemy dobrze, że zestaw dany zestaw kart wróci jeszcze na naszą rękę. Także w połowie danej ery można mieć już jakiś plan odnośnie wykorzystania wracających kart. Natomiast w 6-7 osób nigdy nie wiemy co w danym momencie trafi w nasze ręce. Z jednej strony jest wtedy większa losowość, mogąca irytować niektóre osoby. Z drugiej strony jest to większe przejście ze strategii w taktykę i większe pole do popisu dla improwizacji.

Różnorodność

Plansze cudów są różnorodne i mają dwie różniące się od siebie strony, co daje świetną regrywalność. Nauka gry kolejnym cudem jest zabawą samą w sobie. Choć może należałoby to ująć inaczej - nauka najefektywniejszego wykorzystywania możliwości danego cudu zajmuje trochę czasu i daje różne pola do popisu.

Wraz z rosnącą liczbą graczy rośnie pula wykorzystywanych w grze kart, co wspomaga utrzymać czas gry na podobnym poziomie. Jednocześnie rodzajów kart jest na tyle dużo, że rzadko się zdarza trzymać na ręce kilka kopii tej samej karty. No i karty gildii, których zestaw zmienia się wraz z kolejną rozgrywki jest dodatkową "wisienką na torcie" trzeciej ery gry.

zdj. Cracow Game Initiative
Interakcja

Pierwsze wrażenie jest takie, że ta gra pozbawiona jest interakcji. Cóż, owszem, pozbawiona jest tej bezpośredniej. Jednakże, gdy zaczynamy lepiej poznawać grę, okazuje się, że możemy współgraczom poutrudniać grę. Czasem będzie nam się opłacało wybudować kolejny poziom cudu, używając do tego karty potrzebnej osobie, której właśnie mielibyśmy przekazać karty. Innym razem wybudujemy kartę zasobów, by nasz sąsiad był zmuszony u nas kupować surowce. A jeszcze kiedy indziej potrzebną mu kartę po prostu odrzucimy.

Ta niebezpośrednia interakcja jest też ograniczona tylko do naszych sąsiadów czyli współgraczy siedzących po prawej i lewej naszej stronie. Pozostali gracze są już poza naszym zasięgiem, więc nie mamy możliwości im zaszkodzić. Sprawia to, że nawet grając z tymi samymi kartami cudów wystarczy wcisnąć się pomiędzy innych "sąsiadów" i od razu rozgrywka przybiera inny obrót.

Zwycięstwo

W "7 Cudach Świata" zdarzają się i słabe (ok. 30 punktów zwycięstwa na koniec gry) i epickie (ponad 90 punktów zwycięstwa na koniec gry) pojedynki punktowe. Dużo zależy tu od graczy, zestawu cudów, który pojawił się na stole, a również od ułożenia kart po przetasowaniu. Układy te rzadko się powtarzają (choć nam udało się w grze na 4 osoby, 3 razy pod rząd losować wciąż te same cuda), co zmienia i drogę do zwycięstwa.

W grze nie mam jednej, wygrywającej strategii. Co prawda inwestycje w dane karty, a nie inne, częściej przybliżają nas do końcowego zwycięstwa, lecz potrafią one często zawieść. Także nie wierzcie, gdy ktoś wam mówi, że tylko z dużą ilością kart nauki wygracie. Bo można nie mieć wybudowanego żadnego poziomu swego cudu i na końcu stanąć na podium.

Podsumowanie

Jak widać nie jest to recenzja typu: "opowiedzmy instrukcję obsługi". To przeczytacie/obejrzycie gdzie indziej. Chciałam Wam przekazać moje wrażenia z tej gry i to co w niej mnie najbardziej pociąga. Długo zastanawialiśmy się nad jej kupnem, lecz nigdy tej decyzji nie żałowaliśmy. Gra jest świetna i ciepło przyjmowana w praktycznie każdym gronie. Dodatkowo można w nią grać nawet w 7 osób! Sprawia to, że nawet w większym gronie możemy poświęcić pół godzinki i pobawić się w wznoszenie naszych Cudów Świata.

1 komentarz: