Lwiogrzywy
Biegła przez
las, choć brakowało jej już tchu. Przeskakiwała gibko z korzenia na korzeń
czując na plecach pożądliwy wzrok goniącej jej istoty. Wśród zaległej ciszy
słychać było tylko jej chrapliwy oddech, gdyż ani ona ani goniąca ją
splugawiona bestia nie czynili więcej hałasu niż szum liści. Wtem poślizgnęła
się na wilgotnym, grubym niczym jej udo korzeniu. Sapnęła urywanie przewracając
się. Gdy z trudnością łapiąc oddech odwróciła się, ciemna postać już nad nią
górowała. Palące złośliwością oczy patrzyły z drwiną, a ociekający śliną jęzor
oblizał czarny pysk. Potężna łapa wzniosła się do ostatecznego ciosu…
Wielkie cielsko
upadło, gdy w jego bok uderzył szary kształt. Dziewczyna spostrzegła błękitny
błysk w oczodołach gołej czaszki, gdy splugawiony obrzucił ją krótkim
spojrzeniem. Czarna bestia zaatakowała błyskawicznie, głośno wyrażając swoje
oburzenie na istotę, która przeszkodziła jej w zakończeniu pościgu i
egzystencji młodej rytualistki. Obie postacie zwarły się z łoskotem i zaraz od
siebie odskoczyły. Bestia podniosła się na tylnich nogach i z głośnym rykiem
opadła na drzewo, za którym schował się splugawiony. Gruby pień pękł z
trzaskiem niczym zapałka w rękach dziecka. Zdrętwiała Adira podniosła się
chwiejnie. Cofnęła się kilka kroków, lecz ponownie potknęła się i opadła
pomiędzy grube sploty korzeni wiekowych drzew. Zamarła, niezdolna do ruchu.
Tymczasem
splugawiony o twarzy z gołej czaszki, w której płonęły błękitne iskry zamiast
oczu wskoczył bestii na plecy. Stalowe mięśnie nie dały się tak łatwo przebić i
szara postać stoczyła się na ziemię z dala od uzbrojonych w pazury łap. …
Nagle kłębiąca
się masa znieruchomiała. Szara postać poruszyła się chwiejnie. Dziewczyna
otworzyła usta w niemym krzyku schwytana przez wzrok splugawionego. Myśl, że
trafiła z deszczu pod rynnę wypełniła jej myśli. Bo czy lepiej zostać pożartą
przez bestię, czy dostać się w łapy naznaczonego Ciemnością i ryzykować swoim
duchem?
- Nic ci nie
jest? – zapytał obcy w slangu*.
Wyciągnął ku
niej otwartą dłoń, lecz cofnęła się bezwiednie. Wówczas przykucnął obok,
chwycił swoją czaszkę i podniósł ją. To, co wcześniej wzięła za oblicze
splugawionego okazało się kościaną maską. Twarz siedzącego przed nią mężczyzny
wyrażała tyle emocji co jej własna rytualna maska. Grzywa płowych włosów
opadała zmierzwiona na szare futro, którego używał niczym płaszcza. Oparty o
podłoże miecz ociekał krwawymi łzami, podobnie jak stalowe ostrza przymocowane
do przedramienia przypominające szpony. Ręce poznaczone miał bliznami, a pod
skórą grały rozedrgane jeszcze węzły mięśni.
Uspokoiwszy się
potrząsnęła przecząco głową. Skinął jej w odpowiedzi i wrócił do pokonanej
bestii. Ostrze miecza opadło kilkukrotnie i potężny łeb został oddzielony od
ciała.
Adira jeszcze
nigdy nie widziała, by ktoś tak beznamiętnie obchodził się z dziećmi Ciemności.
Zapatrzyła się w ociekający szkarłatnymi kroplami czarny łeb i podjęła decyzję.
- Chodź za mną.
Zaprowadzę Cię do siedziby mojego klanu.
~~*~~
Strażnicy klanu
pojawili się znikąd. Groty strzał błyszczały groźnie opierając się na
naciągniętej przez wprawne ręce cięciwie. Skórzane maski były równie
nieprzeniknione co kościane oblicze obcego, podążającego za dziewczyną.
- Czarnoskrzydła,
chodź tutaj! – stwierdził myśliwy stojący na przedzie. Niecierpliwy gest powstrzymał
protest rytualistki – Kim jesteś i co tutaj robisz? – doleciało pytanie, gdy w
kręgu obcy został sam.
Otoczony
potrząsnął głową. Długa grzywa płowych włosów rozsypała się na szarym futrze.
Błękitne oczy błysnęły groźnie w głębi białych oczodołów.
- Zwą mnie
Lwiogrzywy. Jestem pielgrzymem z Krwawych Łowców – oznajmił głęboki głos.
- On zabił
Czarnego – wtrąciła się szybko Adira.
Kilku strażników
zerknęło na nią szybko i poprawiło naciąg.
- Czy to prawda?
Obcy
nieśpiesznie ściągnął tobół, który do tej pory miał przerzucony przez ramię.
Jego ruchy były nader ostrożne, by nie sprowokować łuczników. Rozwijając się
poplamione szkarłatem płótno ukazało wielki łeb zabitej bestii. Szkliste, puste
oczy patrzyły na myśliwego, a wielki, błękitny jęzor opadł na murawę.
Po
przedłużającej się chwili przywódca strażników opuścił łuk, a reszta poszła
jego śladem.
- Wilczarzu… –
zaczęła dziewczyna.
- Wiem, siostro
– myśliwy nie spuszczał wzroku z obcego – Zabierzemy Cię do naszej siedziby, a
Widzący zdecyduje. Jednak, jeśli chcesz z nami pójść musisz oddać broń, a my
musimy zasłonić ci oczy.
Lwiogrzywy
skinął mu potakująco, po czym odpiął karwasz, do którego przymocowane zostały
stalowe szpony, oraz pas z mieczem. Podał broń jednemu z myśliwych. Młoda
Rytualistka podeszła do niego.
- Niestety jest
to konieczne – szepnęła.
Był na tyle
wysoki, że Adira sięgała mu ledwo do ramion. Pochylił się, by mogła naciągnąć
mu worek na głowę.
- Rozumiem te
środki ostrożności.
Poczuł delikatne
dotknięcie kobiecej dłoni.
- Poprowadzę
cię.
Skinął tylko
głową.
~~*~~
Wydawało się, że
krążą godzinami, czasem depcząc po miękkiej murawie, rozchlapując wodę w
strumieniu, zapadając się w miękkie, błotniste podłoże, potykając o wystające z
ziemi konary czy też kamienie. Częste zmiany kierunku sprawiły, że Krwawy Łowca
stracił poczucie kierunku, a przy tym ocenę odległości. Drobna dłoń, którą
trzymał, wciąż prowadziła naprzód. Czasem dziewczęcy głos ostrzegał o
przeszkodach. Poza tymi rzadkimi chwilami cała grupa szła w milczeniu.
Wiedział, że oddział składa się z kilkunastu osób, gdyż wyczuwał ich obecność
wokół siebie, lecz słyszał tylko swój przytłumiony tkaniną oddech oraz szum
tkniętych wiatrem liści. Taka precyzja w poruszaniu się po własnej dziedzinie
była imponująca.
Zatrzymali się.
Uścisk drobnej dłoni zniknął.
- Zdejmij worek,
Krwawy Łowco – usłyszał głos Wilczarza – Będziesz potrzebować swoich oczu.
Lwiogrzywy
zamrugał ponownie przyzwyczajając oczy do światła. Znajdowali się pośrodku
wzgórza. Nad nim piętrzyła się biała, goła skała. Adira, a za nią Wilczarz,
wspięli się na wąską półkę. Niewidzialna z dołu wąska ścieżka pięła się w górę
zbocza łagodnym łukiem. Następnie wspięli się na jakoby gładką ścianę, choć za
każdym wyciągnięciem ręki dłoń trafiała na wyżłobiony występ. Wilczarz stanął
pod skalnym nawisem. Kolejni członkowie grupy znikali w jego nieprzeniknionym
cieniu. Myśliwy gestem zaprosił obcego do przejścia głębiej. Okazało się, że
pod nawisem nie ma ukrytej w cieniu kamiennej ściany, lecz znajduje się wąska
gardziel rozszerzająca się w ciągnący dalej korytarz.
Ponownie był
prowadzony za rękę. Wszechogarniająca ciemność napierała i przytłaczała jego
zmysły. Jedynie lekkie szuranie obutych stóp i delikatny uścisk dłoni,
podpowiadały, że nie został sam. Wokół narastał szum – z ledwo słyszalnego, aż
do ogłuszającego ryku. Stanęli przy wylocie korytarza. Przed nimi z łoskotem
przelewał się wodospad. Znajdowali się mniej więcej w połowie skalnego komina,
w którym znikała płynąca w górze rzeka. Lwiogrzywy widział tylko wypolerowane,
wilgotne skały i lekko podświetlony przez wpadające światło wodospad. W
rozedrganym półmroku zauważył, ze zostali sami: on, Wilczarz i dziewczyna. Myśliwy
skinął rytualistce. Adira cofnęła się kawałek i skoczyła z krótkiego rozbiegu
znikając za ścianą wody. Ryku wodospadu nie sposób było przekrzyczeć. Obcy
pochwycił groźne spojrzenie ciemnych oczu rzucane zza skórzanej maski. Wilczarz
wykonał zapraszający gest.
Krwawy Łowca
wstrząsnął płową grzywą. Cofnął się dla lepszego rozpędu. Krótki bieg i skok
prawie kosztowały go życie. Rozbijając ścianę wody poczuł, jakby ktoś uderzył
go młotem w plecy. Żywioł porwał go w dół i wylądował brzuchem na krawędzi
przeciwległej groty panicznie szukając oparcia dla palców. Silne ręce złapały
go pod ramiona i z trudem postawiły na nogi. Zaraz też migotliwą ścianę przebił
Wilczarz lądując miękko niczym kot. W jego oczach odbijało się rozbawienie, gdy
patrzył na zdyszanego obcego.
~~*~~
Lwiogrzywy
odsunął zniszczoną zasłonę i wszedł. Za nim bezszelestnie wsunęli się Wilczarz
i Czarnoskrzydła. Po krótkiej chwili, gdy oczy przyzwyczaiły się do półmroku, w
głębi komnaty zauważył ciemny kształt siedzącego na podwyższeniu mężczyzny.
- Podejdź,
chłopcze – usłyszał emanujący mocą głos.
W migotliwym
blasku świec dostrzegł więcej szczegółów. Mężczyzna był już zasuszonym starcem.
Siedział na miękkich skórach pośród rozrzuconych poduszek.
- Usiądź – tym
razem starzec wskazał matę przed podwyższeniem.
W jego chudej
postaci było coś niepokojącego. Coś, czego Lwiogrzywy jeszcze nie potrafił
określić.
- Kim jesteś?
- Lwiogrzywy z
Domu Krwawych Łowców – odparł i schylił lekko głowę w geście szacunku.
- Żerca… -
starzec mlasnął, smakował to słowo wypowiedziane w gnozie**.
Lekko
zaniepokojony ponownie skinął głową.
- Zatem witaj
wśród Kroczących Pomrokiem, Lwiogrzywy. Jak zapewne wiesz, zwą mnie Widzącym i
jestem tu swego rodzaju metropolitą.
- To dla mnie
zaszczyt.
- Żaden to
zaszczyt – uśmiechnął się lekko starzec – Jestem przywódcą zdziesiątkowanego
przez głód i bestie klanu.
- Jednak – rzekł
z namaszczeniem Lwiogrzywy, kontynuując rozmowę w rodzimym języku – jako ich
przewodnikowi należy ci się szacunek.
Ciepłe światło
odbijało się w szeroko otwartych oczach metropolity. Wtem żerca zrozumiał, co
wzbudziło niepokój jego wyostrzonych zmysłów. Oczy Widzącego pokryte były
bielmem, a mimo to śledziły każdy jego ruch.
Zapadła cisza, w
której wyczuwało się lekkie napięcie. Ślepy wzrok Widzącego przewiercał
Krwawego Łowcę na wylot.
- Wilczarzu? –
palące spojrzenie przeniosło się na myśliwego, a Lwiogrzywy z trudem rozluźnił
napięte mięśnie.
- Czarnoskrzydła
prowadziła go ku siedzibie. Zabił Czarnego.
- Zatem
powinniśmy go ugościć – pokryte bielmem oczy ponownie skierowały się na żercę –
Jutro podejmiemy więcej decyzji.
- Ależ Widzący…
- zaczął Wilczarz.
- Dość! – głos
starca przeciął powietrze niczym trzask bicza – Idź zająć się naszym gościem.
Mam jeszcze do pogadania z Czarnoskrzydłą.
~~*~~
Rytualistka
uklękła na macie. Przed sobą położyła skórzaną maskę.
- Adiro… – głos
Widzącego złagodniał.
- Wuju… -
zamilkła czując jak ściska jej się gardło. Szybko dotknęła czołem maty.
Widzący
westchnął.
- Niech duchy
Przodków otworzą przed nimi Wrota Wymarłych Światów – ból zabarwił smutno jego
słowa – Adiro, wiedzieli czym ryzykują odprowadzając cię na Ścieżkę Pomroku.
Czy to właśnie Czarny ich zabił?
- Tak – odpowiedziała
przełykając narastającą w gardle gorycz. Nie czas teraz było na opłakiwanie
zmarłych – Wkroczył w pentakl przy ostatniej zwrotce mantry.
- Niech
Przodkowie mają nas w opiece. Choć może to właśnie oni skierowali do nas tego
Krwawego Łowcę.
~~*~~
W komnacie
unosił się zapach stukwietnika, z którego sporządzone zostało kadzidło. Nieruchomy
wzrok Widzącego śledził niewidoczne obrazy. Niebezpieczeństwo się zbliżało. Być
może Krwawogrzbiety niedługo osiągnie swój cel, a wówczas tajemnice Kroczących
Pomrokiem na zawsze zostaną zamknięte za Bramą Wymarłych Światów.
Wyprawiona skóra
zasłaniająca wejście uchyliła się i do środka wszedł Lwiogrzywy.
- Prosiłeś bym
przyszedł.
- Tak, usiądź
Krwawy Łowco – starzec wskazał na matę przed sobą – Mam nadzieję, że zostałeś
dobrze ugoszczony.
- Dziękuję za
troskę, Widzący – pochylił lekko głowę i zawahał się – Czy mogę zadać pytanie?
Usta metropolity
wykrzywił słaby uśmiech.
- Pytaj.
- Skąd
wiedziałeś czy się zajmuję?
- A kto inny niż
żerca mógłby nosić jako płaszcz wilkołacze futro? – krótki, lecz szczery,
śmiech obiegł komnatę – Nie dziw się. Czyż nie mówiłem, że jesteś wśród
Kroczących Pomrokiem?
Zmieszany żerca
pokłonił się trochę głębiej niż zwykł to czynić.
- W takim razie
twoje umiejętności są niezwykłe, metropolito. Jeszcze nie widziałem nikogo, kto
w ten sposób wykorzystywałby swoje zdolności.
- Kiedy oczy
zawodzą, pozostaje tylko wzrok wewnętrzny. Lecz nie o tym chciałem z Tobę
porozmawiać.
Nad rozżarzonymi
węglami uniosła się smuga dymu, gdy Widzący rozsypał na nich trochę kadzidła.
Biała mgiełka wiła się unosząc się pod sufit. Suche, lecz silne wciąż dłonie
starzec położył na podołku.
- Żerco, co
chcesz za swoje usługi?
- A z czym mam
się zmierzyć, Czcigodny?
- Z bestiami
podobnymi do tej, z którą zmierzyłeś się wczoraj.
- Bestiami? Ile
ich jest?
- Z pewnością z
kilkoma. Trudno rzec ile w tej chwili ma pod swoją komendą Krwawogrzbiety.
* Slang –
wspólna mowa
** Gnoza – język
Zakonu Rytualistów
Dobre - a kiedy ciąg dalszy ??? :)
OdpowiedzUsuń