Prawdopodobnie jest to pierwsza część cyklu, który jest pewnym przełożeniem naszej kampanii na miniopowiadanie. Nie będzie wiernie. Nie będzie wszystkich wydarzeń. Będzie podkolorowane i uwypuklone momenty, które mi pasują, lub najbardziej wryły się w pamięć. Smacznego!
Oto przed wami próba, prawdziwy Chrzest Krwi! -
legendarny żerca, "Żniwiarz" Kain z klanu Egzolitów, przechadzał się
wzdłuż szeregu młodych wojowników z klanów Wyrma i Egzolitów - Dziś
wkroczycie na ścieżkę Krwawych Łowów. Nabędziecie umiejętności, które
pozwolą wam ocalić życie i obronić swój Klan. Wojownikami stajecie się po to by
wychwalać chwałę przodków, którzy tak jak wy stawali oko w oko z
niebezpieczeństwem. - jego oczy groźnie omiatały klanową młodzież, a
zabarwione fioletowo czoło dodawało powagi - Będzie to Wasz sprawdzian przed
walką z Ebionitami i splugawionymi, którzy rozprzestrzeniają się po Rubieży
niczym choroba. Mam nadzieję, że się na Was nie zawiodę.
Ochronne szarfy zaszeleściły, gdy gwałtownie zatrzymał
się przy stojącym przed nimi soldatem, którego swobodna postawa wyraźnie
kontrastowała z jego powściągliwością. Soldat nie krył rozbawienia, które
wywołała u niego przemowa. Niedbale trzymał dłoń na głowicy miecza.
- Towarzyszyć nam będzie mój przyjaciel, Krasus z
klanu Poskramiaczy. Większość z was powinna go pamiętać, gdyż brał udział w
ostatecznym zniszczeniu Katedry Szkarłatnych Witraży.
- No, dzieciaki, mam nadzieję, że nie zginie was zbyt
wielu...
~~*~~
Zaniepokojony Kain zszedł ze ścieżki, na którą
zaprowadziły go ledwie słyszalne dźwięki. Niedaleko obozowała klanowa młodzież
czekając na swój Chrzest Krwi. Miękka trawa prawie bezszelestnie uginała się
pod butami żercy. Słońce zaszło już, lecz wieczorna poświata pozwalała jeszcze
całkiem nieźle widzieć.
Wśród sterty głazów coś się poruszyło. Przygarbiona
postać spojrzała z głębi głęboko naciągniętego kaptura na zbliżającego się
wojownika.
- Przygotujcie się - odezwał się znajomy głos - Nadchodzi
czas.
- Kain? - Krasus jak zwykle bezszelestnie stanął
obok rytualisty - Co jest?
- Nic - żerca jeszcze raz spojrzał w miejsce,
gdzie przed chwilą jeszcze stała zgarbiona postać o znajomym głosie pijaczyny,
który zginął pięć lat temu - Wracajmy do obozu.
W pobliżu rozległo się przeciągłe wycie. Przypominało
wilcze, lecz było o wiele mocniejsze, potężniejsze, groźniejsze...
- Lepiej się pośpieszmy.
~~*~~
Klanowa młodzież zbiła się w zwartą grupę, skutecznie
stawiając opór wilkołaczym szponom i kłom. Jednak Kain i Krasus zostali odcięci
od swoich podopiecznych. Pilnując nawzajem swoich pleców rozdawali razy na
prawo i lewo. Egzolicka kosa zbierała równie duże żniwo, co soldacki miecz
tnący bez litości zwały mięśni pokrytych szarym futrem. Maska rytualisty na
równi zbryzgana była krwią przeciwników, co kościany pancerz przepatrywacza.
Dwie żywe legendy, bohaterowie ofensywy przeciw Katedrze Szkarłatnych Witraży,
z łatwością teraz wycinały sobie drogę w murze splugawionych.
- Wojownicy rytualistów, pokażcie na co was stać! –
potężnym głosem zawołał Żniwiarz.
Młodzi rytualiści mocniej naparli na przeciwników -
formacja rozsypała się na mniejsze grupki, gdzie na jednego splugawionego
przypadało kilkoro młodych wojowników. Kraksus wyszarpnął miecz z karku
powalonej bestii i ruszył do ataku. Jego towarzyszka, czarna pantera,
błyskawicznie atakowała i unikała nadlatujących szponów. Twarde, rogowe łuski
ciągnące się od nosa po ogon migały niby błyskawice.
Żerca stanął przed najpotężniejszym ze splugawionych. Z
wilczego pyska cuchnęło straszliwie, potężne cielsko przewyższało dobrze
zbudowanego rytualistę. Kosa poszła w ruch, szarfy pokryte mistycznymi znakami
tańczyły w powietrzu. Owłosiona łapa trafiła powietrze gdzie jeszcze przed
chwilą stał egzolita, lecz stalowe ostrze pokryte srebrną pastą również chybiło
celu. Śmiertelny taniec trwał. Szata rytualista ozdobiona został kolejnymi
rozdarciami, lecz i szare futro pokryło kilka czerwonych ścieżek. Kain
błyskawicznie zablokował cios, który rozdarłby mu gardło. Chwilę potem długie
szpony rozorały mu ramię. Wilkołak odskoczył na skałę, łukiem okrążył żercę i
skoczył. Rytualista skoczył mu naprzeciw, prześlizgując się pod brzuchem
splugawionego i rozpruwając mu
wnętrzności.
Walka się skończyła. Resztki watahy uciekły. Żerca
pochylił się nad swoim uczniem, którego duch powędrował ku Wrotom Wymarłych
Światów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz