Czytadło jest niezłe.
Ale właściwie to tyle.
Bo chociaż litery migają przed oczami, słowo połyka się za słowem, to treści jakoś nie przybywa. W pewnym momencie popatrzyłam na numerację stron i się zdumiałam - 130 stron za mną, a akcji właściwie zero. Przepraszam, jakaś jest, ale zero posunięcia się jej do przodu.
Być może już zbyt wiele powieści przeczytałam. Być może zadziałały spojlery (no, ale kurna, zwykle mi spojlery nie przeszkadzają, zwłaszcza te z tła). A może to po prostu sztuka grafomańska mnie zmęczyła.
Czy opis technologii wojskowej był właściwy, to ja nie wiem. Aż tak bardzo w temacie nie jestem. Chociaż śmieszne jest trochę wysłać oddział GROMu w pole i se szukajcie sztabu. No bo chyba, gromowcy są wielką siłą, jak mają wsparcie zaplecza, znaczy ktoś ich szybko podsadzi w odpowiednie miejsce i równie szybko z niego zabierze po skończonej robocie.
Nie mówiąc już o różnych głupotkach i fragmentach, które wyglądają, jakby nagle autorowi skończyły się pomysły i trzeba było dalszy ciąg fabuły jakoś umotywować, a przy okazji czytelnikowi wytłumaczyć o co chodzi. Bo sorry, ale czekający spadek wcale nie jest jakąś przekonywującą motywacją.
Ogólnie rzecz biorąc, jak się przymknie oko na niektóre niedorzeczności, to lektura jest przyjemna. Czyta się gładko, dużo się dzieje dookoła (choć fabuła stoi w miejscu), trochę można pokibicować naszym jak tłuką Niemców. Po lekturze co prawda nic nie zostaje poza uczuciem miło spędzonego czasu, ale przecież nie wszystko ma być książką naukową.
Osobiście nie wiem czy sięgnę po następne tomy. Zwłaszcza, że mam jeszcze bardzo dużo książek w kolejce do przeczytania.
P.S. Tytuł jest z dupy.
P.S.2 Epilog też.
P.S.2 Epilog też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz