sobota, 19 listopada 2022

Nie śpię, bo gram... on-line

I nie przesadzam. Wraz z grupą Geriatryków siedzimy po nocach i rozgrywamy krótkie sesje. Krótkie, bo 2-2,5h, za to regularnie i dość często. Kto mówił, że przy dzieciach nie da się grać? Da się, jeśli robisz to między dwudziestą drugą a pierwszą. Chociaż i tak zdarzają się chochliki ganiające w tle.

Po ponad 160 sesjach online w większości z moim Geriatrycznym, staromodnym gronie muszę stwierdzić, że jest to całkiem wygodne. Zwłaszcza, że grupa rozsiana jest po całej Polsce i ciężko byłoby nam się spotkać po to by pograć na żywo. Choć nie mówię - na żywo też widzieliśmy się kilkukrotnie. To wielka wartość dodana grupy, że potrafimy się dość sprawnie zorganizować. 

Wracając jednak do "nie spania"... Otóż "zarywamy" nocki przynajmniej raz w tygodniu i rozgrywamy kolejne kampanie. W planach są już nowe i powiem, że zestaw systemów, które królują na mym wirtualnym stole jest chyba dość ciekawy. Bo nie ogrywam jakąś masakryczną ilość systemów, a jednak nie jest to też tylko jeden. 

"Wielka Trójca" wg Narmo:


1. Savage Worlds - Deadlands


Na tą chwilę ten rok jest pod szyldem Deadlands i perypetii wesołej ferajny w postaci Szeryfa, Szamanki i Kanciarki. Dwie średnio długie kampanie przyniosły sporo niespodzianek. Zapoznaliśmy się z kilkoma stworzonkami zamieszkałymi na Dziwnym Zachodzie. Niemniej interakcje interpersonalne wysunęły nam się na pierwszy plan i na tym można było budować fabułę. Telenowela jak się patrzy. Spuścić graczy ze smyczy i patrzyć co się dzieje. Lubię takie granie.

I choć SWEP nie są jakoś szczególnie skomplikowane, to jednak ilość mikrozasad w Deadlands Reloaded ale i w Deadlands Weird West była dla mnie odrobinę wkurzająca. Możliwe, że przy grze "na żywo" wykładanie kart, szukanie układów itp. byłoby szybsze i w tle, więc nie przeszkadzało by tak bardzo. Jednak specyfika grania on-line sprawia, że ciężko coś robić "na boku. Niemniej do Deadlands zapewne jeszcze powrócimy.


2. Obcy

Niezmiennie zaskakuje mnie, że Obcy tak mocno nam "siadł". Po Rydwanie Bogów, kampanii z Marinesów, ogrywamy teraz Niszczyciela Światów. Co ciekawe Niszczyciela przejął nowy MG. Z ciekawostek mogę nadmienić, że sam Rydwan w naszej ekipie ogrywany jest po raz czwarty, tym razem przeze mnie. Znaczy wpierw graliśmy w Geriatrycznym gronie, by potem kolejne osoby prowadziły scenariusz innym drużynom. I powiem szczerze, że i Narmo jest w tracie prowadzenia, bo co prawda niby scenariusz jest na 5h, ale po tym czasie jesteśmy dopiero w połowie. Niemniej planuje skorzystać z przerwy w prowadzeniu i rozpisać swój scenariusz, który wciąż krąży mi po głowie.


3. Warhammer 4ed.

Byłoby trochę dziwnie jakby zabrakło tu starego dobrego Warhammera. Chociaż prawda jest taka, że jest on ostatni na tej liście i może do końca roku przebije SW ale na pewno nie Obcego. Czwarta odsłona WH jest straszliwie chaotycznie napisana, z mnóstwem mikro, mini i alternatywnych zasad przez co dość ciężka do ogarnięcia. Ale jest MG, jest drużyna, więc gram i cieszę się każdą sesją, gdyż tandem Kurt i Fred jest nie do podrobienia.

 

Jeśli chodzi o powyższe tytuły to różnica w ilości sesji jest znikoma. Stąd do końca roku mogą się zdarzyć jeszcze przetasowania. Bonusowo udało się zagrać też w Mysią Straż i Zew Cthulhu 7ed. W planach mamy... Glinę! Nie pytajcie jak do tego doszło, bo to dziwaczna specyfika dryftu myśli w losowe strony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz