środa, 13 lutego 2013

Winter plus 51. Stan

Od razu ostrzegam, że nie jest to recenzja w pełnym tego słowa rozumieniu, bo jak mogę pisać recenzję po dwóch zagraniach? Z pewnością może to być "pierwsze wrażenie" i jako do tego typu artykułu trzeba do tego podejść.


Zima nadciąga
zdjęcie ze strony wydawcy

Zacznijmy od pierwszego pierwszego wrażenia, czyli wyglądu. Pudełko tej samej wielkości co 51. Stan. Jak na ilość komponentów raczej spore, za to graficznie mi się podoba i z tego powodu, nie wiem w którym opakowaniu (zima czy 51.?) będę grę trzymać. Bo to, że dodatek kupię, wcześniej czy później, nie ulega wątpliwości. Same elementy gry - poziom podstawki, karty mają tą samą twardość, żetony większe i trochę inna kolorystyka, ale nie ma to żadnego wpływu na komfort gry (nawet się bardzo w oczy nie rzuca, przynajmniej mnie). Kostka jest odjechanym gadżetem! Zarówno wykorzystywana w zgodzie z instrukcją, jak i jako element losowy. Jedyne zastrzeżenie mogłabym mieć do planszy Frozen City, ale z drugiej strony, kładzie ją się z boku, więc trzeba być naprawdę nieuważnym by ją zniszczyć (fajna graficzka jest i być może ją zalaminuję). Ogólnie - wszytko przyjemne dla oka.

Instrukcja - o dziwo jest dobrze napisana! Być może to ze względu na to, że 51. Stan już znam, lecz chyba inne osoby po ten dodatek sięgać nie będą. Wszystko jest dosyć przejrzyście i nie trzeba czytać po dwa razy.

Same zasady zmieniają się o tyle, że wszystkie karty ataków (czerwone), kontraktów (niebieskie) oraz liderów są w Zamarzniętym Mieście i tam trzeba naszego chłopka wysłać, żeby pozyskać daną kartę. Dodatkowo też gramy nie do 30 punktów, lecz do 6 rund, w czasie których dostajemy "na start" różne korzyści (a wszystko dzięki kostce!). To daje nam możliwość większego planowania "na przyszłość" zamiast totalnego wykorzystywania aktualnej sytuacji. Z tego powodu zaczęłam... przegrywać! Nie zmienia to faktu, że sam pomysł mi bardzo przypał do gustu.

Jedyne co mnie trochę zmartwiło to "pałerfullność" niektórych kart i przy odpowiednim doborze kart - totalne komba. Trzeba przyznać, że wraz z nowym zestawem kart trzeba trochę przemodelować swój styl gry, by móc je wykorzystać w pełnej krasie. Stare przyzwyczajenia będą tu przeszkodą, bo tylko na talii z 51. Stanu ciężko będzie wygrać. Dla mnie jest to trochę syndrom "zombiaki-moskwa", by pójść analogią do gry tego samego wydawnictwa. Niby wszytko jest zbilansowane, jednak wszystko ma też większą "moc" i przez to błędy są dotkliwsze w skutkach. Jednak, na całe szczęście, talie mieszamy z podstawką i rozkład "mocy" zależy tylko od dokładności naszego tasowania.

Mróz w 51. Stanie
zdjęcie ze strony wydawcy

Nie wiem, jak Zima spisuje się z Nową Erą, lecz z 51. Stanem świetnie współgra. Nowe możliwości, planowanie długoterminowe i brak nagonki na punkty "już i teraz" idą zdecydowanie na plus. Wykonanie jest dobre, choć sama plansza Frozen City mogłaby być grubsza. Nie zmienia to jednak mojego (i mojego głównego współgracza) pozytywnego wrażenia i zdziwienia odnośnie negatywnych opinii, z którymi zdążyłam się już spotkać. Dla mnie świetny dodatek do świetnej gry!

P.S. Grę miałam okazję przetestować dzięki uprzejmości Cracow Game Initiative (dzięki, Marek!).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz